środa, 22 lipca 2015

Gorąca czekolada i latanie w kluczu – raz jeszcze o motywacji

Na możliwość wpływu na kogoś trzeba najpierw zasłużyć.
Robert Cialdini

Osoby, z którymi współpracuję, wiedzą, że jedną z ważniejszych spraw, na jakie kładę nacisk, jest kwestia komunikacji, zarówno tej werbalnej, jak i niewerbalnej. Pamiętacie pewnie, że w niektórych sytuacjach na niewerbalna ma ogromne znaczenie (czasem sportowemu przeciwnikowi czy słuchaczowi/odbiorcy mówi o nas więcej niż samo wykonanie sportowe, muzyczne czy biznesowe). Pamiętacie zapewne także, że poprzez kontrolę swojej tzw. mowy ciała można wpływać na poziom pewności siebie (wręcz na poziomie hormonalnym!). Jeśli chodzi o komunikację werbalną, zwracałam Wam również uwagę, że liczy się nie tylko to, CO mówimy, ale także JAK to mówimy, bo np. krytykę można serwować w sposób konstruktywny bądź niszczący. Co więcej, traktuję dobrą komunikację jako dobre narzędzie do utrzymania wysokiego poziomu koncentracji przez cały występ oraz jako sposób na poprawienie swojej pozycji w grupie, a czasem nawet kreowanie danej osoby na jednego z liderów całego zespołu.

Cieszę się niezmiernie, gdy zdarza mi się spotykać autorów, których sposób myślenia jest mi bardzo bliski. Przykładem sposobu patrzenia na komunikację i relacje międzyludzkie, który bardzo mi się podoba, jest np. filozofia motywowania i motywacji zawarta w książce Miłosza Brzezińskiego pt. „Głaskologia. Jak pozytywnie wpływać na innych i zwiększać przy tym swoją satysfakcję. Faktyczne reguły motywowania i rozumienia motywacji”. Książka ta w bardzo przystępny – ale oparty o analizę specjalistycznych badań – sposób utwierdza czytelnika w przekonaniu, że dużo wartościowszą metodą motywowania ludzi (niezależnie od wieku, płci, typu zadań, które są wykonywane) jest budowanie jej w oparciu o marchewkę, a nie kijek. Bo na przykład – w przypadku dzieci w wieku szkolnym długofalowo pozytywne skutki będzie dawało jedynie motywowanie pozytywne, karanie – da efekty bardzo krótkofalowe, a pozostawienie dzieci samych sobie bez informacji zwrotnej – da efekty najgorsze najszybciej.

Podoba mi się bardzo taki oto metaforyczny obrazek: każdy z nas niesie ze sobą przez życie kubek z gorącą czekoladą. I każdy z nas może tej czekolady od siebie dołożyć komuś innemu. I warto to robić szczególnie wtedy, kiedy sprawy idą dobrze (już słyszę głosy: „ale po co nagradzać i chwalić? Przecież zaraz się im poprzewraca w głowach albo innych częściach ciała”…). Właśnie po to, by kredyt zaufania zbudować zawczasu, i np. wtedy, kiedy potrzebna jest krytyka, być osobą, której się ufa i od której konstruktywną krytykę się przyjmie!

A co, jeśli zdamy sobie sprawę, że „ludzie chętniej nas wysłuchają dlatego, ze nas lubią, niż dlatego, że mamy coś mądrego do powiedzenia”? (str. 36).

Wielką sztuką, i w pewnym sensie przekroczeniem wrodzonych mechanizmów działania naszego mózgu, jest umiejętność odkładania na później. Czy to czynienie oszczędności na czarną godzinę w spiżarni czy na koncie, czy to inwestowanie w relacje wtedy, kiedy jest dobrze. Jedno i drugie po to, żeby było z czego czerpać, gdy przyjdą gorsze czasy (a przyjdą w końcu na pewno).

Okazuje się, że ewolucyjnie rzecz ujmując, długofalowo strategią najbardziej opłacalną jest właśnie altruizm, a nie egoizm! Nawet, jeśli czasem ktoś nas w niecny sposób wykorzysta. Można po prostu na życie patrzeć w kategoriach przepływu energii:

Sir Ken Robinson, jeden z najtęższych umysłów naszych czasów, jeśli chodzi o edukację, kreatywność i realizowanie swoich celów w życiu na bazie silnych stron osobowości, twierdzi z kolei, że życie w dużej mierze opiera się na energii. Powiedział kiedyś: „Są rzeczy, które dają energię, i takie, które odbierają. Nic więcej”. Jego zdaniem można więc w osobistym kontakcie, na bazie własnej ciekawości, zbudować bardzo energetyzującą relację – każdy kontakt może być tym czymś, co dodaje energii albo ją odbiera. (str. 45)

Można więc powiedzieć, że jeśli dołożę komuś gorącej czekolady ze swojego kubeczka, to najzwyczajniej w świecie prędzej czy później energia pod postacią czekolady do mnie wróci.

Dlaczego czekolady trzeba nakładać innym całkiem sporo? Ano dlatego, że wszystkie negatywne informacje, które do nas docierają, mają większą moc niż te dobre. Dlatego, dla naszego zdrowia emocjonalnego i fizycznego, a także dla zachowania optymizmu i wytrwałości, potrzebne jest, by na jedną negatywną informację przypadało od trzech do siedmiu dobrych! Wyobrażacie to sobie? To by była rewolucja! J Pozytywne informacje zwrotne, bycie dostrzeżonym i docenionym często motywują lepiej niż wynagrodzenie finansowe. Co ciekawe, zadania premiowane finansowo często wykonywane są w sposób najmniej kreatywny. Nie oznacza to, że za dobrą pracę nie należy dobrze płacić – wręcz przeciwnie. Chcę tylko zwrócić uwagę, że ludzie nie pracują wyłącznie dla pieniędzy i zdarza się, że odchodzą na gorzej płatne stanowiska, byle tylko funkcjonować w bardziej „ludzkiej” atmosferze pracy. Dlatego jeśli chcesz zatrzymać uzdolnionego pracownika czy zawodnika – spraw, by miał motywację do pracy z Tobą.

W pigułce, na co jeszcze zwrócić uwagę:

- uważaj z dawaniem „dobrych rad”. To często zawoalowana krytyka. „Dobra rada” bardzo rzadko spełnia kryteria dolewania czekolady do cudzego kubeczka;

- bądź przewidywalny dla ludzi, z którymi współpracujesz. Najbardziej nieznośna jest huśtawka emocjonalna i niemożność przewidzenia, co się zdarzy;

- odróżniaj agresję od surowości. Agresja nigdy nie działa motywująco;

- chwal za konkrety, doceniaj wysiłek i konkretne działania. W motywowaniu też trzeba być wiarygodnym i spójnym. Wspieraj wysiłek, bo to tylko on popchnie mniej lub bardziej ukryte w ludziach talenty do rozwoju w geniusz.

W książce Brzezińskiego znaleźć można odniesienie do książki Jerzego Dudka i Pawła Habrata „Pod presją”. Dudek, jeszcze ze swojego okresu w Liverpoolu, wspomina jedno ze spotkań z klubowym psychologiem, który puścił piłkarzom film o ptakach lecących w kluczu. To niezwykle ciekawa metafora drużyny i współpracy w ogóle – w kluczu bowiem każdy jest potrzebny i każdy ma swoją rolę. A lider, który prowadzi klucz, od czasu do czasu jest zmęczony i wtedy zostaje na pewien czas zastąpiony kogoś ze swoich „adiutantów” lecących tuż obok niego. Nie da się dolecieć daleko, gdy prezentuje się filozofię, że każdy po równo powinien dać tyle samo wkładu. Ale jednocześnie każdy w kluczu czy drużynie jest ważny – i im lepiej wszyscy to będą rozumieć, tym sprawniej i bezpieczniej uda się dolecieć do celu.

Wszyscy potrzebujemy liderów, którzy będą potrafili brać na siebie ciężar ryzyka i odpowiedzialności. Ale jednocześnie trzeba pamiętać, że w ryzyko wpisane są błędy i zmęczenie, dlatego grupa ma za zadanie „chronić plecki” swoich ludzi i działać jak siatka zabezpieczająca. Taki jest sens współdziałania, a coraz trudniej znaleźć obszary życia, w których da się funkcjonować bez dobrej współpracy w grupie. W sporcie, nawet indywidualnym, jest to niemożliwe.

Sergiusz Trzeciak, autor książki „Coaching marki osobistej czyli kariera lidera” tak pisze o byciu liderem:

Pojęcie przywództwa jest wieloznaczne i dlatego często źle rozumiane. Lider to osoba nastawiona na rozwój i wiodąca w danej dziedzinie, niezależnie od pełnionych funkcji kierowniczych czy tytułów. (…) Lider to nie tytuł czy sprawowana funkcja. To raczej sposób ukształtowania umysłu i proaktywna postawa, jaką się przyjmuje. (str. 248)

Moim zdaniem kluczem do sukcesu jest wykształcenie w sobie (tak, tę postawę trzeba kształcić) umysłu lidera. Jest to też największy dar, jaki można dać swoim dzieciom. Umysł lidera wymaga ciągłego rozwoju, poszerzania wiedzy, zdobywania nowych umiejętności. Lider nie zostawia tego innym, państwu, społeczeństwu. (str. 249)

Trudno jednak o dobrego lidera tam, gdzie nie ma pasji do tego, co się robi. Ale jeśli masz w sobie pasję, dołóż nieco pracy w kierunku mądrego liderowania, a efekty przerosną Twoje oczekiwania. Całą czekolada, którą dolejesz innym ludziom do ich kubeczków, wróci do Ciebie z nawiązką.


Miłosz Brzeziński – „Głaskologia. Jak pozytywnie wpływać na innych i zwiększać przy tym swoją satysfakcję. Faktyczne reguły motywowania i rozumienia motywacji”. Instytut Kreowania Skuteczności, 2013

Jerzy Dudek, Paweł Habrat – „Pod presją”. Sport and Profit, 2012.


Sergiusz Trzeciak – „Coaching marki osobistej czyli kariera lidera. GWP, 2015.


czwartek, 2 lipca 2015

Charakter plus umiejętności równa się gracz. KUBA - wyjątkowa książka na lato

Ukazała się niedawno książka wyjątkowa, bo o ile nie dziwi fakt, że ktoś zechciał napisać coś większego na temat Kuby Błaszczykowskiego, o tyle powstał materiał zupełnie inny od tego, co można znaleźć w księgarni na półce oznaczonej sport/biografie. Wskazówką, że coś będzie inaczej jest nie tylko to, że sam Błaszczykowski i jego bliscy rzeczywiście brali intensywny udział w pracy nad książką, ale to, że powstała ona w oparciu o pracę osoby niekoniecznie ze sportem kojarzonej – Małgorzaty Domagalik. Dla mnie – to atut tej książki. Oczywiście, że pozycja ta powstała wokół dramatycznych wydarzeń, które stały się udziałem Kuby, gdy był jeszcze dzieckiem. Ale to książka nie tylko o tym, a może temat rodzinnego dramatu, dorastania w domu pełnym przemocy to pretekst do głębszych rozważań. Wskazówkę znajdujemy już w motcie:

Książkę tę dedykujemy Annie Błaszczykowskiej, bez miłości której nie byłoby jej syna Kuby. A także tym wszystkim, którzy nie przestraszyli się życia.

Bez wątpienia to książka o przemianie, o ciężkiej pracy, o pogoni za największą życiową pasją, o wierności pewnym ideałom. Ale także o poszukiwaniu magicznej formuły, która odróżnia gwiazdę stadionów świata od po prostu bardzo dobrego piłkarza:

Wystarczy sięgnąć po biografie tych najwybitniejszych, żeby zrozumieć, że oprócz nieprzeciętnych umiejętności i talentu, fizycznego wysiłku i setek godzin spędzanych na treningach, kandydat na piłkarskiego gladiatora musi mieć jeszcze to coś. Coś, co sprawia, że to na niego, a nie na innego piłkarza, zwrócone są oczy piłkarskiego świata. Że to koszulki z jego numerem noszą na plecach i że to jego imię z nabożeństwem wypowiadają fani futbolu. Dzieje się tak wówczas, gdy stawiają oni znak równości między tym, jakim graczem, a i jakim człowiekiem jest ich ulubiony zawodnik. Świetny piłkarz, ale i równie fajny gość. (str. 11)

Po co powstała ta książka? Dla lansu? Nie sądzę, choć być może po jej przeczytaniu niektórzy inaczej spojrzą na osobę głównego bohatera (a przynajmniej na pewne zdarzenia z jego udziałem – choćby pamiętną „aferę biletową”). Trafnie ujmuje to ks. prof. Jerzy Kostorz, przyjaciel rodziny:

Wielu ludzi potrzebuje biografii Kuby, żeby uwierzyć w to, co w życiu robią, żeby zobaczyć, że nie ma w życiu takich wydarzeń, po których nie można się podnieść. (str. 19)

W mojej ocenie książka wartościowa także z bardzo ważnego powodu: może młodym adeptom sportu czy innych dziedzin ułatwić zwiększenie wiary w siebie i w swoje marzenia, zanim ktoś z zewnątrz postanowi im je zrujnować:

Równie ważne jest to, żeby kandydat na świetnego piłkarza trafił na kogoś, kto zobaczy w nim talent, zanim ktoś inny zdąży mu powiedzieć, że takiego nie posiada. (str. 26)

Jak wiecie z moich poprzednich wpisów, zdecydowanie bardziej skłaniam się ku wierze w mądrą i wytrwałą pracę, która pozwala zakwitnąć talentowi, niż w sam talent jako taki. Im dłużej zajmuję się tą tematyką, tym częściej widzę również, że jedną z podstawowych składowych finalnego sukcesu jest wytrwałość – bo to ona w ostatecznym rachunku selekcjonuje najlepiej. I dla wytrwałości i cierpliwości ta lektura z pewnością jest doskonałą pożywką.

Kolejnym elementem jest umiejętność stawiania sobie właściwych pytań i kolejnych celów:

Szlifowanie charakteru zawodnika, jakim jest Kuba, to z pewnością żmudny proces. Także dla niego samego. To stawianie sobie niezliczonych pytań i kolejnych zadań do wykonania. Kim chcę być? Gdzie chcę dojść? Co muszę zrobić, żeby tak się stało? Zwłaszcza, że coś takiego jak taryfa ulgowa zdaje się nie istnieć. Żeby być precyzyjną – nie istnieje. (str. 46)

Bez wątpienia w książce wprost i między wierszami dowiedzieć się można sporo o europejskiej ale przede wszystkim polskiej piłce nożnej. O kulisach ważnych decyzji i transferów, o odpowiedzialności społecznej osób znanych (bo Błaszczykowski mocno angażuje się np. w działalność charytatywną), o życiowych priorytetach, które w tym wszystkim trzeba uwzględnić. O dorastaniu na polskiej wsi w okresie transformacji, o wykuwaniu charakteru w bójkach i setkach godzin spędzonych na boisku. I wreszcie o tym, że dziedzictwo rodzinnej tragedii, choć odcisnęło niewyobrażalne piętno na całym życiu Kuby, to uczyniło jego charakter jeszcze twardszym, lecz twardszym w sposób mądry, pokazujący, że nie musimy ślepo i nieświadomie kopiować najgorszych wzorców przemocy, nawet jeśli w nich dorastamy.

Książka potrzebna, książka ważna, dla fanów futbolu, ale nie tylko – dla wszystkich obowiązkowa pozycja do zabrania na zaczynający się sezon urlopowy.
                                 


Jakub Błaszczykowski i Małgorzata Domagalik – KUBA. Grupa Wydawnicza Foksal, Warszawa 2015