niedziela, 2 listopada 2014

„Droga do sukcesu jest zawsze w budowie”

Słowo „sukces” odmieniane jest w wielu poradnikach przez wszystkie przypadki. Większość osób, niezależnie od zajęcia, jakie sobie wybiera, chce ten sukces osiągnąć. (Wspominałam już na tym blogu legendarnego amerykańskiego trenera koszykówki, Johna Woodena, który w dość specyficzny sposób rozumiał słowo „sukces”). Przychodzi co jakiś czas taki moment, w którym stajemy jednak wobec konieczności zmierzenia się z tym, czy osiągnęliśmy sukces, czy nie. Innymi słowy: od czasu do czasu potrzebna jest ocena stopnia realizacji swoich celów a także gruntowne przemyślenie tych celów, które stoją przed nami. W końcu często wybieramy profesje, w których o sukcesie można mówić w sposób bardzo wymierny – na poziomie wyniku sportowego, finansowego czy prestiżowego. Jeszcze trudniej, gdy udało nam się wcześniej uwierzyć, że dzięki pozytywnemu myśleniu i wizualizacji osiągnięcie naszych celów jest w zasadzie tuż za progiem.

Czyżbym nagle miała coś przeciwko wizualizacji i pozytywnemu myśleniu? Ależ skąd. Obserwuję jednak czasami osoby, które uważają, że dzięki pewnym „złotym radom” szybko i radykalnie odmienią swój los a regularne wyobrażanie sobie wygranej w totka natychmiast zapewni nam trafienie szóstki. To nie jest takie proste. O ile przekonana jestem o wartości optymistycznego podchodzenia do rzeczywistości (bo z wielu względów, w tym zdrowotnych, jest to dla nas korzystne) i pozytywnej wizualizacji (bo wykorzystując nasz niesamowity mózg sprawiamy, że zawczasu umiemy przygotować się do bardzo różnych sytuacji i dzięki wyobrażeniom zniwelować poziom zaskoczenia nowością sytuacji a także podtrzymujemy motywację w szczególnie trudnych sytuacjach), o tyle zawsze mam w swojej pamięci kilka dodatkowych spraw:

1. Nie zawsze wszystko zależy ode mnie. Na sukces (rozumiany w sposób bardzo wynikowy) często wpływ mają czynniki, które zupełnie od nas nie zależą. Od naszej inteligencji zależy, jak sprytnie będziemy sobie z nimi radzić, a od motywacji – jak długo będziemy mieli cierpliwość „próbować jeszcze raz”. To jedna z kluczowych umiejętności człowieka sukcesu – skupić się na tym, co zależy ode mnie, a przede wszystkim umieć odróżniać sprawy, na które mam wpływ od tych, na które nie mam.

2. Wszystko dzieje się po coś. Strony z różnymi odmianami memów pełne są motywacyjnych zdań brzmiących niejednokrotnie prawie jak truizm (sama na lodówce mam magnes z napisem „Droga do sukcesu jest zawsze w budowie”), jednak na podstawie swoich obserwacji przyznaję, że zazwyczaj trudne czy wręcz kryzysowe sytuacje są właśnie kuźnią naszych charakterów, a wszelkie zmiany (także te nieplanowane) to najlepsza okazja, żeby wykopać się z ciepełka swojej strefy komfortu (tak, wiem, większość osób powie: ale jaka strefa komfortu, przecież cały czas jest coś nie halo. Zazwyczaj jednak, gdy staranniej poskrobiemy paznokciem, okazuje się, że wiele osób narzekających na swoją sytuację dużo na niej zyskuje, choć nie zawsze umie się do tego przyznać nawet przed sobą).

3. Warto popatrzeć na siebie z boku. Czasem dobrym pomysłem jest wyobrazić sobie sytuację, w której bliska nam osoba znajduje się w identycznym jak my położeniu. Czy rzeczywiście jej położenie oznacza brak sukcesu? Czy są rzeczy, których możemy jej zazdrościć? A może, patrząc z dystansu, można uznać, że jej skargi są przesadzone, bo znalazłoby się mnóstwo osób, które zechciałyby się z nią zamienić? Warto pozwolić także swojej wyobraźni pobiec nieco naprzód – czy za rok obecna sytuacja będzie dla mnie rzeczywiście tak ważna i bolesna?

Sukces niejedno ma oblicze, to na pewno. Nie zawsze sukces to dokładne spełnienie naszych najbardziej odjechanych snów. Czasem to po prostu umiejętność docenienia tego, co się ma. A najczęściej sukces to po prostu umiejętność wstania raz jeszcze, otrzepania kolan i zasuwania nadal w upatrzonym przez siebie kierunku. J


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz