Te wszystkie zagrywki ukradłem wielkim zawodnikom. Staram się, żeby moi
poprzednicy byli ze mnie dumni, skoro tyle się od nich nauczyłem.
Robię to dla gry – czegoś dużo ważniejszego ode mnie.
Kobe Bryant
Zdarzają się czasem takie niepozorne książeczki, które mają gigantyczny
ciężar gatunkowy. Książki, które chciałoby się zeskanować w całości i od razu
zamieścić na Facebooku w postaci zdjęć, oznaczając przy tym połowę osób z listy
znajomych, żeby przypadkiem nie przeoczyli. A i tak miałoby się ochotę chodzić
i czytać na głos, żeby na pewno przyswoili. Tak na mnie zadziałała ta
książeczka.
Mowa o książce Austina Kleona „Twórcza kradzież. 10
przykazań kreatywności”. Ponieważ jednak przeczytałam ją dość uważnie, nie będę
jej kopiować, tylko o niej napiszę, mam nadzieję, że możliwie twórczo J
Po namyśle stwierdzam, że niby nic szczególnie odkrywczego,
bo i cytaty oklepane, i większość porad gdzieś tam już zasłyszana. A jednak z
polotem zebrane w całość, w dodatku przez kogoś, kto zmierzył się z kreatywnością
w praktyce. Wszakże niby praca pisarza różni się zasadniczo od zobowiązań
sportowca czy biznesmena, a jednak… No właśnie.
Wszystko (lub niemal wszystko) już było. Teraz możliwe jest
już tylko dalsze przetwarzanie motywów i pomysłów, które skądś przecież
czerpiemy. Kleon zauważa jednak, że między kreatywną kradzieżą (która w pewnym
sensie jest hołdem dla „okradanego” twórcy) a bezczelnym plagiatem istnieje
spora różnica i absolutnie nie namawia do tego drugiego. Rzecz w tym, żeby
czerpać z najlepszych (i to licznych), a to, co nam pasuje – mieszać i
modyfikować.
Czy masz swojego ulubionego pisarza, który imponuje Ci
stylem? Spróbuj zacząć go naśladować (a przy okazji rozłóż na czynniki pierwsze
jego warsztat). Pogrzeb w bibliotece i dowiedz się, kogo on sam uważał za
swoich mistrzów i poczytaj i naśladuj ich również. I tak szukaj
najodleglejszych korzeni tego, co lubisz.
Czy masz swojego ulubionego piłkarza, którego śladem chcesz
podążać? Obserwuj go uważnie, we wszelkiego typu sytuacjach – także wtedy, gdy
stoi na boisku albo z niego schodzi. Naśladuj go w najmniejszych detalach – a przynajmniej
te elementy, które najbardziej Ci się podobają. Ale poszperaj u Wujka Google i
znajdź jakiś wywiad, z którego dowiesz się, jacy piłkarze byli wzorem dla
Twojego idola. Prześledź ich poczynania – a jeśli to możliwe – kop jeszcze
głębiej. Powstanie z tego rozległe „drzewo genealogiczne” Twoich inspiracji.
W starych porzekadłach drzemie głęboka mądrość, bo okazuje
się, że jednak powiedzenie „Kto z kim przestaje, takim się staje” głupie nie
jest. Więc jeśli dążysz do czegoś, szukaj towarzystwa osób, które zmierzają do
podobnych celów, nawet jeśli są na innym etapie swojej wędrówki.
Nie ma prawdziwej kreatywności bez pasji – zajmuj się więc
tym, co lubisz, a nie koniecznie tym, na czym teoretycznie się znasz.
Kreatywność pochodzi z pasji i przyjemności, a nie koniecznie z formalnego
wykształcenia (choć wszelkie formy tegoż generalnie są mile widziane. Ale
wykształcenie to nie tylko szkoły i kursy!). Co więcej, to niekoniecznie
prawda, że aby być w czymś dobrym, trzeba się temu poświęcić bez reszty. Trzeba
mieć różne hobby i pasje, nawet drobne, i mieć czas i siły, by je pielęgnować.
Rzecz w tym,
że możesz wprawdzie zrezygnować z kilku pasji, żeby skoncentrować się na
jednej, ale wtedy po pewnym czasie zaczniesz cierpieć na bóle fantomowe. (str.
70)
Raczej nic miłego.
Bardzo ważna sprawa – pewnych rzeczy nie ma co odkładać na
później, na kiedyś, na wtedy, gdy będą warunki, gdy poznam siebie i odgadnę, do
czego jestem powołany/powołana. Gdy zaczniesz tworzyć, wtedy najwięcej dowiesz
się o sobie.
Warto w tym wszystkim popielęgnować swoją zdrową pewność
siebie (już kilka razy o tym pisałam, ale chyba nigdy dość). Także poprzez
zbieranie pozytywnych opinii na swój temat. Na czarną godzinę. Na godzinę
zwątpienia.
Czasami mam
takie szczęście, że coś mojego zyskuje popularność w internecie i przez
tydzień, dwa opływam w tweety i miłe e-maile od ludzi, którzy trafiają na moją
twórczość. To naprawdę wspaniałe – jednocześnie dezorientujące i pobudzające.
Zawsze jednak wiem, że boom minie, a parę tygodni później wstanę lewą nogą i
będę chciał z tym skończyć, zastanawiając się, dlaczego w ogóle mi na tym
zależy.
Dlatego
właśnie zamieszczam każdy miły e-mail w specjalnym folderze (a chamskie od razu
kasuję). Kiedy przychodzi taki gorszy dzień i potrzebuję pocieszenia, to
otwieram ten folder i przeglądam kilka e-maili. A potem wracam do roboty. Ty
też tak spróbuj. Zamiast trzymać folder z e-mailami, w których Cię odrzucono,
prowadź folder z pochwałami. Nie wracaj do niego za często, żeby nie spoczywać
na laurach, ale trzymaj go pod ręką na wypadek, gdybyś potrzebował czegoś, co
podniesie Cię na duchu. (str. 107)
Nazwałabym to mądrym gospodarowaniem zapasami na zimę –
wszyscy wiemy, że „winter is coming” i w końcu przyjdzie dzień, kiedy zrobi się
ciężko. Warto mieć zachowane pewne zasoby pozytywnej energii, które pomogą nam
przetrwać mrok i chłód.
W książeczce tej znajdziecie kilka porad praktycznych,
choćby dotyczących organizowania sobie miejsca i czasu pracy, a także porad
ogólnożyciowych (zawsze słuszna rada brzmi na przykład „ożeń się dobrze” – choć
wiadomo, że nie o współmałżonka tylko chodzi, ale o otaczanie się ludźmi, którzy
nas wspierają, rozumieją i generalnie ciągną w górę). Nie będę jednak zrzynać z
Kleona. On mnie tylko (aż!) zainspirował do tego, bym ja zareklamowała Wam jego
książeczkę.
Czytajcie i kradnijcie, byle z głową!
Austin Kleon –
„Twórcza kradzież. 10 przykazań kreatywności”. Wyd. Helion, 2013. Przekład:
Maksymilian Gutowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz