Praca trenera nigdy się nie kończy. Zawsze można zrobić coś
lepiej lub poświęcić trochę czasu na dodatkową rozmowę z zawodnikiem… I tak bez
końca. Po namyśle sądzę jednak, że warto rozważyć, co oznacza być wystarczająco
dobrym (choć oczywiście nieustannie rozwijającym się) trenerem.
Gdy rozmawiam z zawodniczkami i zawodnikami różnych dyscyplin,
wyłania mi się kilka systematycznie powtarzających się tematów, co zrobić, by
nie być trenerem-kaktusem.
1)
Systematycznie rozmawiaj z zawodnikami.
Systematycznie a jednocześnie dość często, a nie
systematycznie, prawie nigdy 😉 Popracuj nad tym, aby zawodniczki/zawodnicy
nie bali się sami inicjować kontaktu i rozmów. Będzie to dużo łatwiejsze, gdy
rozmowa w cztery oczy nie będzie rzadkim zjawiskiem, tylko normalnością. Gdy
choć część Twoich podopiecznych zorientuje się, że nie kłujesz, kolejni również
nabiorą odwagi do rozmowy. Pytanie tylko, czy na pewno chcesz z nimi rozmawiać 😉
2)
Dawaj mądrą informację zwrotną,
Opartą o diagnozę indywidualnego postępu zawodnika i jego
zaangażowania, a nie wyłącznie oceniania wyników i porównywania z innymi. Informacja
zwrotna powinna się odnosić do konkretnych zachowań i sytuacji, a nie (często
niesprawiedliwych) uogólnień. Ach, i jeszcze taka podpowiedź: gdy udzielasz
rad, staraj się formułować je pozytywnie (co zawodnik ma robić, a nie czego nie
robić). Język ma znaczenie, ponieważ sprzyja mniej lub bardziej uświadomionemu
wizualizowaniu określonych zachowań (co zwizualizują zawodnicy, jeśli powiesz drużynie
w przerwie meczu, że ma skupić się na obronie, a co zwizualizują, gdy powiesz
im „tylko nie straćcie teraz bramki”? Hmmm. Ciekawe…)
3)
Unikaj ruchomych piasków
Ruchome piaski to taka nieznośna psychologicznie sytuacja, w
której ktoś zupełnie nie wie, co myśli o niej druga strona. Zdarza mi się słyszeć
w gabinecie takie opowieści: „Przyszedł nowy trener. Graliśmy sparing, trener
stał z kamienną twarzą i rękami zaplecionymi na klacie, w ogóle się nie
odzywał. Wiem, że chodziło o to, żeby nas poobserwować, ale przez cały czas większość
moich myśli dotyczyła tego, co on sobie myśli o tym, co robię. Wolałbym, żeby
na nas wrzeszczał”. Zdecydowana większość zawodników tak pomyśli, sprawdzone info.
4)
Prowadź urozmaicone treningi
Nie chcesz być kaktusem, zadbaj o to, by treningi były (a
przynajmniej bywały) fajne i ciekawe. Nuda zabija motywację nawet u
największych twardzieli. Nie da się jej pewnie wyeliminować w 100%, ale element
zabawy i śmiechu naprawdę nie zepsuje drużyny, a wręcz przeciwnie – to na
pewnym poziomie wyluzowania możliwe jest osiągnięcie maksimum możliwości
sportowych. Zawodnicy nie muszą Cię uwielbiać, ale prawda jest taka, że
szczególnie ci najmłodsi nie chcą uczyć się od osób, za którymi nie przepadają…
Wprowadzenie atrakcyjności i elementu zabawy raczej może tu tylko pomóc. Także
w drużynach seniorskich.
5)
Dbaj o swój równomierny rozwój i otwórz się na
informację zwrotną
To chyba oczywiste, że im bardziej będziesz podnosić swoje
kwalifikacje, tym dla wszystkich lepiej. Pamiętaj jednak o tym, że elementem
rozwoju jest także zbieranie informacji zwrotnych. A naprawdę pewny siebie
trener nie boi się usłyszeć, w jakich obszarach może się jeszcze rozwinąć. Zadbaj
o to, by z różnych źródeł taka informacja mogła płynąć także do Ciebie. Feedback is a gift.
6)
Zbuduj drużynę wokół „dawców” a nie „biorców”
Amerykański psycholog organizacji, Adam Grant, twierdzi, że organizacje
oparte na tzw. dawcach osiągają lepsze efekty niż zdominowane przez tzw.
biorców. Według Granta mniej więcej jedna czwarta populacji to właśnie dawcy,
czyli osoby skupione na pomaganiu innym, troszczące się o całą grupę czy
organizację. Kolejna jedna czwarta to biorcy, czyli ci skupieni na czerpaniu z
pomocy innych. Mniej więcej połowa to ci, którzy dopasowują się do kultury w
danym miejscu, w uproszczeniu uznają zasadę „oko za oko”. Jeśli trafią w
miejsce zdominowane przez dawanie, będą więcej dawać, jeśli jednak w zespole
dominować będą biorcy, tzw. matchers dopasują
się do nich. Badania pokazują, że najlepiej działają te organizacje, w których
biorców po prostu nie ma… I chociaż w wielu zawodach dawcy mają najgorsze
wyniki (np. sprzedawcy), to również do dawców należy palma pierwszeństwa. Innymi
słowy – jeśli stworzysz atmosferę i kulturę w drużynie, która opierać się
będzie na wzajemnym wspieraniu się, pomaganiu sobie, uznawaniu celów drużyny za
ważniejsze od celów osobistych – taka grupa prędzej czy później odniesie
sukces. Nie pielęgnuj egoistów, nawet jeśli mają dobre parametry sportowe.
Drużyna (rozumiana także jako np. sztab pracujący z zawodnikiem dyscypliny
indywidualnej) działa lepiej, gdy ludzie skupiają się na dawaniu z siebie. Nie będą
tego jednak robić, gdy się sparzą i zobaczą, że zwyczajnie są wykorzystywani.
7)
Czy chcesz, żeby Cię szanowano, czy żeby się
Ciebie bano?
To nie jest to samo. Wypracuj taką koncepcję bycia trenerem,
aby ludzie Cię szanowali, ale nie w oparciu o strach. Strach nie sprzyja
wynikom, długoterminowym relacjom, współpracy. Szacunek przynależy się
wszystkim, więc jako trener będziesz nadawać ton kwestii szacunku w swojej
szatni. Jeśli zawodnicy będą się Ciebie bać, nie będą z Tobą szczerze
rozmawiać. A bez szczerej komunikacji trudno o efektywny rozwój.
8)
Siła spokoju
Gdy zastanawiam się, co jest najtrudniejsze w byciu
trenerem, to chyba właśnie ten punkt. Trener powinien być jak piorunochron,
umieć udźwignąć presję na wynik, i im jest ona większa, tym bardziej zdjąć ją
ze swoich zawodników. Czy myślisz, że oni nie wiedzą, jak wielkie znaczenie ma
doroczny mecz derbowy na własnym obiekcie? Możliwe, że znaczy to dla nich nawet
więcej niż dla Ciebie, więc postaraj się zmniejszać presję wyniku. Im mniej
myślenia o wyniku (co nie znaczy, że mniej myślenia o jakości gry), tym dla
wyniku lepiej.
Życzę Ci w nowym roku przystrzyżenia kolców, abyś mógł być
bliżej swoich zawodników i osiągać z nimi nowe cele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz