„Człowiek rozsądny
dostosowuje się do świata.
Człowiek nierozsądny
dostosowuje świat do siebie.
Dlatego wszelki postęp
dokonuje się dzięki ludziom nierozsądnym”.
George Bernard Shaw
Od dawna przymierzam się do napisania Wam o pewnej ciekawej
książce, nie wprost związanej z psychologią sportu, ale w mojej ocenie godnej
zainteresowania.
Stając do dosłownej lub metaforycznej walki z potężnym
przeciwnikiem, często bierzemy pod uwagę jego wielkość, siłę, doświadczenie. Im
ich więcej – tym nasza pewność siebie staje się bardziej krucha. Jesteśmy
przekonani, że w starciu z większym nie mamy szans, a zwycięstwo jest możliwe
tylko w kategoriach cudu lub udziału siły wyższej. Tak często myślimy o starciu
Dawida z Goliatem. Malcolm Gladwell czyta tę historię od nowa, uważnie,
sprawdzając to, co da się sprawdzić. W dolinie Elah miało dojść do pojedynku
przedstawiciela Filistynów z przedstawicielem Izraelitów – działania wojenne
utknęły bowiem w impasie. Goliat reprezentuje stronę Filistynów. Ma ponad dwa
metry, nosi zbroję i hełm z brązu. Jest uzbrojony po zęby – w oszczep, włócznię
i mecz, a giermek niesie przed nim potężną tarczę. Po stronie Izraela popłoch –
początkowo brak chętnych do zmierzenia się z takim przeciwnikiem – już na oko
doświadczonym, potężnym, silnym.
A jednak chętny się znajduje. Młody pasterz, Dawid, który
przyniósł jedzenie swoim braciom, podejmuje wyzwanie, wbrew obawom Saula. Nie
chce zbroi ani miecza. W dodatku mówi, że był już w większych
niebezpieczeństwach, gdy pilnował owiec. Goliat, gdy wystąpił do walki,
spodziewał się walki wręcz, w której zapewne zdobyłby szybką przewagę. Ale…
No właśnie. Gladwell dowodzi, że być może Goliat był
człowiekiem chorym – mógł cierpieć na akromegalię (być może z powodu guza
doszło do nadmiernego wydzielania hormonu wzrostu). Z cytatów wywnioskować
można, że miał problemy z widzeniem, a może nawet widział podwójnie.
Izraelici dostrzegli w Goliacie wielkiego i prawdopodobnie
doświadczonego wojownika o dużej sile fizycznej. Nie dostrzegli jednak jego
powolności, zależności od giermka oraz jego słabych punktów. Zrobił to jednak
Dawid.
Dawid był biegły w posługiwaniu się procą. Wierzcie lub nie,
ale była to broń śmiertelnie niebezpieczna, porównywalna wręcz do współczesnej
broni palnej. Opowiadać Wam dalej? Dawid nie zdecydował się na walkę wręcz.
Trafił Goliata w odsłonięty kawałek głowy i zapewne pozbawił go przytomności.
Potem za pomocą miecza dokończył dzieła.
O tym właśnie jest książka Gladwella – o tym, że czasami to,
co wydaje się potężne, niezmienialne i nie do pokonania – jest kolosem na
glinianych nogach. I, zdaniem Gladwella, można to odnieść do dosłownie
wszystkich sfer życia, włącznie z militarnymi, sportowymi czy biznesowymi.
Wyobraźmy
sobie, że mielibyśmy zebrać wszystkie wojny między bardzo dużym a bardzo małym
krajem z ostatnich 200 lat. Powiedzmy, że jedna strona konfliktu musi co
najmniej dziesięciokrotnie przewyższać drugą pod względem populacji i siły
militarnej. Jak często, twoim zdaniem, potężniejszy kraj wygrywa? Większość z
nas odparłaby, jak sądzę, że tak się dzieje w blisko 100 procentach przypadków.
Dziesięciokrotna różnica sił to dużo. W istocie jednak odpowiedź jest dość
zaskakująca. Kiedy kilka lat temu politolog Ivan Arreguin-Toft przeprowadził
takie obliczenia, wyszło mu 71,5 procenta. A zatem w nieco mniej niż jednej
trzeciej przypadków wygrywa słabszy kraj.
Arreguin-Toft
postawił następnie nieco inne pytanie. Co się dzieje, kiedy znacznie słabsza
strona zbrojnego konfliktu bierze przykład z Dawida i nie chce walczyć na
zasadach strony silniejszej, a zamiast tego stosuje niekonwencjonalną taktykę
lub partyzantkę? Odpowiedź: w takich przypadkach odsetek zwycięstw słabszej
strony rośnie z 28,5 procenta do 63,6 procenta. Rozważmy – czysto teoretycznie –
następujący przykład: Stany Zjednoczone mają dziesięć razy większą populację
niż Kanada. Gdyby między tymi dwoma krajami wybuchła wojna, a Kanada wybrałaby
niekonwencjonalny sposób walki, historia podpowiada, że powinniśmy postawić na
Kanadę (str. 25)
Przykładów różnego kalibru podaje Gladwell sporo. Na
przykład amatorską drużynę koszykarską dziewcząt prowadzoną przez człowieka,
który nigdy nie grał w koszykówkę. Ponieważ jego podopieczne nie miały żadnych
atutów (wzrostu, rzutów, siły, szybkości), postanowił, że w przeciwieństwie do
taktyki innych drużyn, zawodniczki będą stosować pressing non stop na
wszystkich częściach boiska. Wymagało to od nich wielkiej pracy – ale co miały
do stracenia? Zwykle „strategie Dawida” są trudne, pracochłonne, wymagają czasu
i precyzji. Ale to właśnie dzięki temu są skuteczne w mierzeniu się z potężną
machiną przyzwyczajoną do wygrywania.
Co więcej – Dawida nie stworzy się w cieplarnianych
warunkach. Osobą, która może zmierzyć się z potężną machiną, zazwyczaj staje
się ktoś, kto niejednokrotnie mierzył się z porażkami. Ponieważ, jak się
okazuje, nawet na traumatyczne przeżycia (Gladwell przywołuje tu skutki
bombardowań na Londyn na morale Anglików – odwrotne niż zakładali Niemcy a
nawet władze angielskie) możemy reagować różnie: wpaść w szok, nerwowość,
rozpacz, ale możemy również nabrać poczucia pewnej mocy – bo skoro tyle razy mi
się udało przetrwać, to zapewne uda mi się i kolejny. Krótko mówiąc – odwaga jest w pewnym sensie nabyta.
Odwaga nie jest
cechą, którą już mamy i która sprawia, że jesteśmy dzielni, gdy nadchodzą
ciężkie czasy. Odwaga to coś, co zdobywamy, doświadczając ciężkich czasów i
odkrywając, że wcale nie są aż tak ciężkie. Rozumiecie, jak katastrofalny błąd
popełnili Niemcy? Zbombardowali Londyn, bo myśleli, że związana z nalotami
trauma zniszczy odwagę Brytyjczyków. Tymczasem stało się coś przeciwnego. W
mieście zaroiło się od ludzi zagrożonych pośrednio, którzy stali się
odważniejsi niż przedtem. Dla Niemców byłoby lepiej, gdyby w ogóle nie zrzucili
bomb na Londyn. (str. 130)
Odwagi przybywa, gdy się hartujemy, gdy zmagamy się z
własnymi niedoskonałościami, ale także wtedy, gdy nie mamy nic od stracenia.
To nie
uprzywilejowani, nie ci, do których uśmiecha się los, dali schronienie Żydom we
Francji. Przyjęli ich pod swój dach ci odsunięci na margines i pokrzywdzeni, co
powinno nam przypominać, że zło i nieszczęście mają ograniczoną moc. Jeśli
zabierzemy dar czytania, stworzymy dar słuchania. Jeśli zbombardujemy miasto,
spowodujemy śmierć i zniszczenie. Stworzymy jednak także społeczność ludzi
zahartowanych zagrożeniem pośrednim. Jeśli zabierzemy dziecku matkę lub ojca,
wywołamy cierpienie i rozpacz. Ale w jednym przypadku na dziesięć z tej
rozpaczy powstaje niezłomna siła. Widzimy olbrzyma i pasterza w dolinie Elah i
nasz wzrok przyciąga wojownik z mieczem, tarczą, w lśniącej zbroi. Jednak wiele
z tego, co na świecie piękne i cenne, pochodzi od tego pasterza, który ma
więcej siły i determinacji, niż sobie wyobrażamy. (str. 228)
W tym też tkwi piękno sportu – żaden mecz czy żadna walka
nie są z góry wygrane czy przegrane, nawet jeśli dysproporcja między stronami
jest bardzo duża. To determinacja, pewność siebie w obliczu popełnianych
błędów, odwaga – mogą przeważyć szalę zwycięstwa na mniej oczywistą stronę.
Malcolm
Gladwell – Dawid i Goliat. Jak skazani na niepowodzenie mogą pokonać gigantów.
Wyd. ZNAK, Krakó 2014. Przekład: Agnieszka Sobolewska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz